[S] IK Multimedia iRig Pre 2
Zacznę może od razu prosto z mostu: iRig Pre 2 jest urządzeniem, które z jednej strony może być przydatnym gadżetem w domowym studio, ale z drugiej strony jest typowym przedstawicielem "półśrodków", które w teorii mają zastąpić droższe, solidniejsze rozwiązania. Jest to przedwzmacniacz mikrofonowy w postaci małej, czarnej skrzyneczki, która ma z jednej strony dostać sygnał na poziomie mikrofonowym poprzez gniazdo XLR, a z drugiej wypuścić ten sygnał już w postaci wzmocnionej, przez wtyk TRRS, możliwy do podłączenia do telefonu, laptopa czy kamery wideo. Innymi słowy, do sprzętu pozbawionego dużych gniazd XLR będziemy mogli podłączyć wszelkie mikrofony, w tym także pojemnościowe, wymagające zasilania phantom. Czy to się może udać i czy dostaniemy w ten sposób naprawdę dobry sygnał?
W pudełku
Pudełko jest dość spore, jak na ukrytą w nim zawartość. Znajdziemy w środku samo urządzenie z kablem z wtykiem TRRS, znajdziemy taśmę do przymocowania urządzenia do statywu (dlaczego nie służy do tego gwint albo chociażby stopka fotograficzna?) i dwie baterie AA, używane do zasilania.
Sam iRig wygląda dość solidnie, chociaż trochę szkoda, że producent nie dał możliwości zastąpienia kabla czymś własnym - jesteśmy skazani na firmowe 40cm, bo kabel jest zintegrowany z urządzeniem. Małe zastrzeżenie mam też do gniazda XLR, które pozbawiono fizycznej blokady wysunięcia się wtyku. Niby wtyczka tkwi w miarę pewnie, ale...
Obsługa
Po wyjęciu iRiga z pudełka należy zamontować w nim dwie baterie lub akumulatory AA, podłączyć go z jednej strony np. do telefonu czy kamery, a z drugiej do mikrofonu. Jeśli mikrofon tego wymaga, można po włączeniu aktywować zasilanie phantom. Tutaj uwaga, jeśli podłączamy do iRiga mikrofon wstęgowy bez zabezpieczenia - bardzo łatwo jest aktywować zasilanie phantom, gdyż włącza się je tym samym suwakiem, co ogólne zasilanie urządzenia. A mikrofony wstęgowe, które nie są specjalnie zabezpieczone, mogą się po włączeniu phantoma zwyczajnie trwale uszkodzić.
Słuchawki podłączamy także do iRiga, zyskując w ten sposób możliwość odsłuchu sygnału z mikrofonu (z możliwością włączenia tzw. direct monitoring, czyli odsłuchu bez opóźnień).
W tym momencie stajemy przed dylematem, co zrobić z iRigiem podczas nagrania. Nie ma problemu, gdy wszystko można ułożyć np. na stole, ale jeśli mocujemy go do kamery, to z jednej strony iRig jest uwieszony na wtyku TRRS, wpiętym (bez żadnej blokady) do kamery, z jego drugiej strony zaś dynda nie-tak-lekki kabel XLR z przypiętym mikrofonem. Teoretycznie możemy przez "drzwiczki" baterii przewlec dostarczoną taśmę rzepową i przyczepić za jej pomocą iRiga do "czegoś", np. statywu, jednak całość sprawia dość niepewne wrażenie. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego producent zrezygnował z gniazdka z gwintem 1/4" - czyżby znacząco miało to podnieść cenę tego budżetowego sprzętu?
Rzepowy pasek mocujący przetknięty jest tylko przez klapkę baterii...
Obsługa jest prosta - jednym pokrętłem decydujemy o wzmocnieniu sygnału, wchodzącego do iRiga z mikrofonu, drugim pokrętłem regulujemy głośność odsłuchu. I to naprawdę tyle - sygnał jest stale przekazywany na wyjście TRRS, więc wystarczy w urządzeniu rejestrującym włączyć w dowolnej chwili nagrywanie i to wszystko. Żadnej dużej filozofii tu nie ma i jedyne, o czym trzeba pamiętać, to kontrolowanie stanu baterii. Powinny one starczyć na około 20h w trybie zwykłym i około 7h z załączonym zasilaniem phantom. Nie robiłem dokładnych testów z zegarkiem w ręku, ale przez kilka dni dość intensywnych testów (przynajmniej kilka godzin nagrywania, praktycznie wyłącznie z zasilaniem phantom) Eneloopy Pro (czarne, 2500mAh) wyczerpały się - według wskazań ładowarki - zaledwie w 1/3, zatem dane z instrukcji wydają się w miarę wiarygodne.
Jakość nagrania
Dokonałem porównawczych nagrań, podłączając iRiga do dwóch smartfonów, do rejestratora Tascam DR100mk3 oraz do RødeCastera Pro - w tym ostatnim wypadku zrobiłem porównanie między Lewittem LCT440 podłączonym bezpośrednio do RødeCastera a tym samym mikrofonem wpiętym "przez" iRiga do wejścia "smartfonowego". Dla zainteresowanych - można pobrać surowe nagrania z tej sesji, żeby samodzielnie przekonać się, jak złe wejścia audio mają moje smartfony.
Z tych nagrań i pomiarów wypływają dwa wnioski - po pierwsze, iRig ma faktycznie całkiem dobry przedwzmacniacz, bo różnica szumów między LCT440 wpiętym bezpośrednio do RødeCastera a tym wpiętym do konsoli "przez" iRiga wyniosła zaledwie 1-2dB (na korzyść wpięcia bezpośredniego). To naprawdę świetny wynik jak na urządzenie kosztujące względnie niewiele!
Drugi wniosek jest taki, że podłączenie do zwykłych, nie-topowych smartfonów skutkuje drastycznym wzrostem szumów - nagrania z obu smartfonów miały szumy o ok. 14-15 decybeli głośniejsze niż przy nagrywaniu RødeCasterem czy Tascamem. Można to też ująć inaczej - jeśli nagrania wykonane smartfonem i iRigiem będą mocno szumieć, to raczej nie z winy iRiga, tylko kiepskiego wejścia audio w smartfonie albo z powodu mikrofonu.
Aż z ciekawości wydobyłem Shure'a SM7B, żeby też go przetestować - jednak ogólnie do mikrofonów dynamicznych przedwzmacniacz w iRigu sprawdza się tak sobie, głównie przez niezbyt dużą moc (48dB wzmocnienia). Sprawdzałem zatem moje dynamiczne mikrofony z wykorzystaniem aktywatora sE T.N.T (i to jest właśnie jeden z tych nielicznych scenariuszy, gdy aktywator może się przydać).
Podsumowanie
Podtrzymuję zdanie, że iRig jest półśrodkiem, zastępnikiem dobrego rejestratora audio albo interfejsu audio. Jeśli mamy już w miarę dobry mikrofon, ale ma on gniazdo XLR i nie za bardzo wiemy, do czego go podpiąć, zaś budżet nie przewiduje dużych inwestycji, to tak, można iRiga rozważyć. Jak na swoją cenę działa on całkiem sprawnie, nie dokłada zbyt dużo własnych szumów, więc nie będzie stanowił "wąskiego gardła", a w przyszłości można go mieć gdzieś w torbie "na wszelki wypadek".
Jak dla mnie podstawowymi wadami jest nieodłączalny kabelek z wtykiem TRRS oraz kiepsko przemyślane mocowanie, uniemożliwiające przytwierdzenie iRiga w sposób na 100% pewny (czyli za pomocą połączenia gwintowanego - no, powiedzmy, że 100% pewny, ale na pewno pewniejszy niż pasek rzepowy)
Na koniec podkreślę jeszcze raz wyraźnie - to jest urządzenie analogowe. Wprowadzamy do niego zwykły sygnał mikrofonowy, a dostajemy na końcówce TRRS wzmocniony sygnał liniowy. Zwłaszcza ten ostatni wtyk trzeba mieć na uwadze, bo jak pokazało doświadczenie z Tascamem DR100mk3, rejestrator ten nie był w stanie obsłużyć wtyku TRRS i trzeba w tym wypadku pomyśleć o dokupieniu przejściówki na zwykłego "małego jacka" albo polutowaniu w ogóle specjalnego kabla na tę okoliczność. W tym momencie całość zaczyna przypominać potwora Frankensteina - tu przejściówka, tam kabelek, iRig, aktywator...
Jeśli ktoś chciałby wyprowadzać z tego typu przedwzmacniacza sygnał cyfrowy przez USB, to może się przyjrzeć iRigowi Pre HD, jednak z opinii wyczytanych tu i ówdzie wynika, że szwankuje w nim właśnie część związana z konwersją sygnału na cyfrowy i iRig Pre HD szumi zdecydowanie bardziej niż wersja Pre 2 - niemniej, nie miałem go w ręku, więc to wiedza całkowicie "zasłyszana".
Warto kupować? Ani nie zachęcam, ani nie odradzam. Według mnie każdy prędzej czy później wymieni iRiga na rejestrator albo interfejs (albo na mikrofon z wyjściem USB, które bezpośrednio zepnie z telefonem). Ale jeśli trzeba się będzie iRigiem ratować, bo mamy tylko mikrofon XLR i telefon, to... "daje radę".
Komentarze
Prześlij komentarz