Praktyka nagrywania w terenie
Mamy początek stycznia, co absolutnie nie oznacza siedzenia w domu - nagrania terenowe odbywają się cały czas, zmienił się tylko ich charakter. Chwilowo nie nagrywam "foleyów", a mowę. Przy okazji, czy wiecie, skąd się wziął termin "foley" na określenie różnych nagranych odgłosów i dźwięków? Legenda głosi, że w dobie pojawiania się filmów dźwiękowych Universal Studios miało już niemal gotowy niemy film "Statek komediantów". Żeby przerobić go na film dźwiękowy, zlecono niejakiemu Jackowi Foleyowi dogranie odgłosów w postprodukcji, a ten wywiązał się z tego zadania tak dobrze, że stał się "ojcem" rodzącej się wówczas dziedziny nagrywania i dogrywania dźwięków. Z pewnością znacie "odgłosy Foleya", czyli np. końskie kopyta udawane łupinami orzechów kokosowych czy kroki na śniegu, robione przez ugniatanie mąki. To właśnie w ten pomysłowy sposób (oraz - oczywiście - nagrywaniem w naturze prawdziwych odgłosów) Foley udźwiękawiał pierwsze filmy.
Na dwoje babka wróżyła
Wracając jednak do głównego wątku, póki co testuję różne sposoby nagrywania głosu w warunkach polowych. Dość szybko wykształciłem sobie dwa scenariusze: z pełnym setupem oraz z całą torbą sprzętu. Pierwszy polega na tym, że chwytam przed wyjściem z domu malutkie etui, w którym są tak naprawdę cztery rzeczy: rejestrator Zoom H1n, uchwyt Zoom MA-2, deadcat Zoom WSU-1 (na zdjęciu wywinięty "na lewą stronę", żeby nie przycinać włosów suwakiem etui) oraz słuchawki dokanałowe. No dobra, w kieszonce są też dwa zapasowe akumulatorki AAA na wszelki wypadek:
Ten zestaw sprawdza się wyśmienicie, jeśli chodzi np. o nagrywanie dzienników audio czy pomysłów na odcinki podcastu (ale też nagrałem nim np. odcinki świąteczne, czyli 95 i 96). Jakość dźwięku okazuje się w zupełności wystarczająca, a kompaktowość całego kompletnego zestawu jest nie do przecenienia.
Drugi zestaw jest już "poważny", czyli zwykle jest to "duży rejestrator", Tascam DR100 lub (częściej) Tascam X8. Dlaczego X8 wybierany jest częściej? Decydują o tym dwie cechy: 32-bity oraz wielokanałowość. Zwłaszcza możliwość jednoczesnego nagrywania wbudowanymi i podłączonymi mikrofonami okazuje się przydatna - rejestrator, zamocowany na statywie, nagrywa dźwięki otoczenia, a ja sobie gadam do podłączonego "paluszka" sE8 (najczęściej, chociaż czasem w teren jeździ także Synco D2 opakowany w blimpa). W razie potrzeby mogę nagrywać samym rejestratorem i tu też X8, dzięki możliwości konfiguracji mikrofonów (XY lub AB), daje nieco więcej możliwości.
Co wygrywa?
W zimowej porze najczęściej wygrywa "mały zestaw". Jakoś mniejszy żal targać na mrozie taniego H1n niż drogiego X8 z solidnym mikrofonem. Poza tym, same okoliczności sprawiają, że łatwiej i szybciej chwycić zawsze gotowe etui z "maluchem" Zooma niż przygotowywać i pakować torbę z "dużym zestawem".
Tak czy owak, czekam z utęsknieniem na wiosnę...
Komentarze
Prześlij komentarz