[K] ImageLine FL Studio 20

No i proszę, ledwo przestawiłem się na Cubase przy okazji nagrywania albumu Flashback, a tu firma ImageLine wypuściła nową wersję FL Studio. Wprowadziła przy tym nieco zamieszania, bo drastycznie zmieniono numer wersji - z 12 na 20. Oficjalnie z powodu dwudziestolecia produktu, nieoficjalnie - żeby uniknąć trzynastki. Tak czy owak, nowa wersja jest faktem, a czy wprowadzone nowości uzasadniają taki przeskok w numeracji?

Ułatwiacze

Nowe FL Studio stara się ułatwić i przyspieszyć pracę - stąd takie rozwiązania, jak szybkie zgrywanie ścieżek instrumentalnych do audio czy szybkie wyciszanie/przywracanie głośności ścieżek.

Bardzo przyjemną nowością (choć kiedyś taka funkcja już istniała podobno we Fruity Loops) jest szybka edycja patternu bez otwierania osobnego okna z edytorem piano roll. Wygląda to i działa rzeczywiście dobrze, po kilku próbach może się okazać, że wizyty w "prawdziwym" edytorze staną się sporadyczne.

Przebudowano też główny pasek narzędziowy, który obecnie może być dowolnie konfigurowany, dzielony na pół i przemieszczany między górą a dołem okna programu. Wreszcie mogłem usunąć wiele z przycisków, których zwyczajnie nie używam (np. nabijanie tempa). A mniej "rozpraszaczy" zawsze cieszy.

Na pewno cieszą drobne ułatwienia, np. miniatura aranżacji w pasku przewijania (!), miniatury patternów, lista patternów dostosowująca się do aktualnie zaznaczonego typu, przyciski minimalizacji i zamykania głównego okna w prawym górnym rogu (ale jeśli komuś pasowały obok menu, może sobie je przenieść).

Co się nie zmieniło

Niestety, główną bolączką pozostaje wydajność - o ile mogłem stwierdzić, odtwarzając istniejące już projekty, program ciągle ma kłopot z odtwarzaniem gęstych aranży z wtyczkami VST, zwłaszcza jeśli wykorzysta się Divę, Serum czy Repro. To nie tylko efekt działania tych zabójczych dla procesora instrumentów, ale także dziwna cecha FL Studio, że nawet nie grające wtyczki generują obciążenie dla procesora. Można wprawdzie cudować z funkcją smart disable, ale dlaczego nie działa ona "z automatu" i zawsze?

Druga sprawa to bałagan przy zarządzaniu wtyczkami - nadal ciężko je się konfiguruje, nadal trudno je pogrupować - chyba że nie znam jakiegoś magicznego patentu na to? Wprawdzie da się nieco ogarnąć sprawę, zarządzając fizycznie folderami na dysku, ale jednak tej klasy program powinien mieć jakieś lepsze rozwiązanie, wbudowane w interfejs użytkownika.

FL Studio a Jabłko

Aż do tej wersji bolączką FL Studio była wersja na komputery Apple'a. Z tego, co doczytałem, istniała tylko wersja wykorzystująca emulator, która działała niestabilnie i bardzo wolno. Nic dziwnego, że użytkownicy "makówek" wcale się nie palili do przesiadki, zwłaszcza że w samym systemie mają niezły darmowy Garage Band, a za dopłatą świetną aplikację Logic.

Obecna wersja 20 ma już "natywną" wersję dla iOSa, która - jeśli wierzyć opiniom na forach - działa raczej sprawnie. Czy to wystarczy? Dowiemy się za rok czy dwa.

Plusy dodatnie

Na pewno bardzo miłą cechą FL Studia są "wieczne" darmowe aktualizacje po jednorazowym zakupie - inaczej niż w przypadku pozostałej grupy komercyjnych DAWów, gdzie najwyżej nie płaci się w ramach "małych wersji" (np. przejścia z wersji 5.3 na 5.4). Dzięki temu możemy na bieżąco aktualizować środowisko pracy, dostosowując się do nowych systemów operacyjnych czy nowych wtyczek. Nie zauważyłem też póki co problemów z przenoszeniem starszych projektów do nowych wersji (a próbowałem z takimi sprzed dwóch lat - jak ten czas leci!).

Mnie osobiście bardzo się podoba wektorowa szata graficzna FL Studio - jest bardzo czytelna, kontrastowa i mimo wszystko minimalistyczna. Wiem jednak, że to rzecz gustu, więc każdy powinien spróbować samodzielnie popracować i podjąć decyzję.

Plusy ujemne

Pewne jest też to, że FL Studio ma bardzo specyficzną logikę działania (tzw. workflow), którego trzeba zwyczajnie się nauczyć. Patterny, klipy, ścieżki, a do tego sprawiający oderwanego od tego wszystkiego mikser, nieco bałaganiarskie podejście do wtyczek, średnio wygodna wyszukiwarka - do tych rzeczy da się przywyknąć i nawet je polubić. Jednak równie dobrze mogą one zniechęcić do programu na zawsze - i znów zalecam testy, z tym, że naprawdę nie warto się poddawać i wyklikać choćby jeden utwór.

Dosyć uciążliwa jest też "okienkologia" (przynajmniej kiedy dysponuje się tylko ekranem laptopa o niezbyt wygórowanej rozdzielczości) - non stop żongluje się a to oknem patternów, a to oknem miksera czy klipów. Trochę pomaga wprowadzona konfigurowalność paska narzędziowego (możliwość redukcji przycisków do jednego paska) i przycisk "aranżacji layoutu" (np. widok "tabletowy" z paskiem umieszczonym na dole ekranu).

Do tego każda wtyczka też jest wyświetlana w osobnym okienku, więc chaos dodatkowo się powiększa. Jedynym "szybkim" rozwiązaniem jest nauczenie się skrótów klawiaturowych, bo od klikania myszą można osiwieć.

Ostatecznie

Póki co nie zmieniam zdania na temat FL Studio - to fajny program, w którym naprawdę da się zrobić świetne rzeczy. Pracowałem w nim sporo i siłą rzeczy nie mogę go sobie "odpuścić", bo mam wiele projektów, których nie chciałbym utracić.

Mimo to - jeśli zacznę nagrywać jakiś nowy album - pozostanę raczej przy Cubase, ewentualnie przy Bitwigu (który stoi trochę w rozkroku między jednym a drugim, dokładając jeszcze rozwiązania rodem z Abletona). Przynajmniej dopóki znacząco nie poprawi się wydajność - albo nie kupię potężniejszego komputera...

Dla ciekawskich, tutaj po angielsku można doczytać, jakie nowości zawiera wersja 20: pełny spis.

Komentarze