[Cubase] Obiecanki-cacanki

Dzisiaj krótki, acz kontrowersyjny temat, do którego skłoniły mnie poczynania dwóch dużych wytwórców oprogramowania muzycznego. Chodzi o Native Instruments oraz Steinberg, a rzeczą wywołującą kontrowersje jest sprzedawanie niekompletnych produktów z obietnicą, że "kiedyś coś się pojawi".

Zaczęło Native Instruments, które jesienią otrąbiło nową, dwunastą już wersję swojego sztandarowego produktu, czyli Komplete. Jedną z atrakcji tego pakietu miał być nowy syntezator, Massive X. Nie został jednak umieszczony w pakiecie od razu z powodu "dużej ilości pracy, którą jeszcze trzeba w niego włożyć". Premierę przełożono najpierw na luty 2019, obecnie program ma się pokazać w czerwcu.

O ile jeszcze sytuację Native Instruments można jakoś tłumaczyć (w końcu reszta pakietu się pokazała, a Massive X jest jednak odrębnym programem), to Steinberg - moim zdaniem - nie ma wytłumaczenia. Przy okazji premiery Cubase 10 w listopadzie ubiegłego roku jedną z głośno podkreślanych nowości miało być wsparcie dla technologii ARA2. W materiałach prasowych i na stronie Cubase'a wsparcie dla ARA2 zostało opisane jako coming soon (czyli "dostępne wkrótce"). To "wkrótce" zmieniło się szybko z końca roku na koniec pierwszego kwartału 2019, obecnie mamy koniec maja, a funkcjonalności nadal brak. Użytkownicy, którzy - skuszeni ową obietnicą coming soon - zakupili wersję 10, dzisiaj plują sobie w brodę, bo pieniądze wydane, a ARA2 w Cubase nie ma.

To, co mnie martwi, to podejście ogółu użytkowników. Producenci są generalnie przez nich usprawiedliwiani: że przecież mogło coś "wypaść", że to podnosi jakość (można dłużej popracować i "doszlifować" produkt), że to nic takiego. Moim zdaniem jednak to bardzo niepokojący i niekorzystny (dla użytkownika) trend. Jeśli czegoś nie ma, nie powinno znaleźć się w materiałach promujących czy chwalących produkt. W wielu artykułach dotyczących Cubase 10 ARA2 jest wymieniane jako zaimplementowana i działająca funkcjonalność, bo autorzy po prostu pominęli to nieszczęsne coming soon.

Zresztą, jaki jest cel chwalenia się czymś, czego się nie ma? Znam tylko jeden powód: czysto marketingowy. Bo chce się "złapać" nowych klientów, którym oczy się zaświecą, kiedy zobaczą wśród funkcji te nieszczęsne ARA2. Kupią spodziewając się, że "wkrótce" oznacza kilka tygodni, a nie ponad pół roku. A jak już kupią, to zostaną, bo przecież Cubase nie jest tani, więc szkoda już wydanych pieniędzy. Procesować się nikt nie będzie, bo przecież - jak przeczytałem na forum Steinberga - producent uczciwie napisał, że funkcjonalności jeszcze nie ma. No, napisał, ale moim zdaniem część użytkowników może się poczuć nabita w butelkę. Poza tym istnieje presja wydawania nowych wersji, bo wiadomo - użytkownicy mogą wtedy znów wydać pieniądze na uaktualnienie.

Bardzo się obawiam, że podobne incydenty zasieją ziarno, a plony zbierzemy za rok czy dwa - coraz więcej ośmielonych takim procederem producentów zacznie oferować rzeczy, które "będą", "pojawią się", "zostaną dodane", "być może kiedyś ktoś zaimplementuje". Dodawane coming soon staną się mniejsze, zastąpione gwiazdkami lub adnotacjami gdzieś z boku, że "lista funkcji może się zmienić" albo jest tylko "listą prognozowaną".

Czy w ogóle warto się tym przejmować? W mojej opinii jest to jednak dość nieczysta gra na utrzymanie klienta przy sobie, bo jeśli ktoś pilnie potrzebuje jakiegoś rozwiązania, może zwyczajnie przejść do konkurencji. Pokażmy mu zatem, że przecież już, zaraz, za chwilę (jak pokazuje życie - pół roku? rok?) nasz produkt też będzie tę funkcję miał! A jak już, skuszony obietnicą, klient zapłaci, to przecież poczeka...

Komentarze