Muzyka z powietrza
Odkąd słucham muzyki, pamiętam dwa z nią problemy: jakość i dostępność. Radio, płyty, taśmy i kasety szumiały i trzeszczały na potęgę, psując radość z odsłuchu. Oczywiście, jeśli było w ogóle czego słuchać... Ostatecznie skończyło się na tym, że kupuję muzykę na płytach CD i samodzielnie konwertuję ją sobie do plików, których mogę słuchać do woli. A do słuchania najczęściej wykorzystywałem komputer (od lat Foobar2000 ) oraz mały odtwarzacz plików mp3, wielkości zapalniczki. Radio w aucie pomijam, bo nigdy nie miałem na tyle wytłumionego wnętrza samochodu, by móc skupić się na słuchaniu. Zmiany Porzucając stareńką Nokię na korzyść smarkfona, otrzymałem nowe narzędzie odsłuchowe. Początkowo - tradycyjnie - przerzuciłem na kartę SD kolekcję płyt, skonwertowanych do formatu mp3 i korzystałem z odtwarzacza Player PRO (notabene, bardzo przyzwoity). Ale było mi mało i polowanie się rozpoczęło. Rzecz, oczywiście, w dostępie do nowych (lub starych, ale nieposiadanych) albumów. Normalny model